naglowek

naglowek

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Drożdżowa zmora?




Zasadzam się do napisania długaśnego przepisu o torcie jaki zrobiłam dla mojego już 5-latka. Ale zanim go wklepię, trochę to potrwa, stąd taki króciutki wpisik na zachętę. A zachęcam Was do porzucenia czasem bezdusznej maszyny do chleba i wyrobienie go ręcznie! Masakra, co!? A wcale, że nie! :-)


Wierzcie mi, ja podchodziłam do drożdżowego jak do jeża. Nie wiedziałam ile dać drożdży, ile ma wyrastać, dziadostwo nie chciało rosnąć, a mycie po tym... o zgrozo!

No i tu chciałabym sprzedać Wam mój patent na tę niedolę. Zamiast miski ceramicznej lub metalowej, wybierzcie plastikową, elastyczną, najlepiej taką, jak na zdjęciu. Po przełożeniu ciasta do formy, łyżkę wycieram ręcznikiem papierowym zdejmując lepkie ciasto i myję. Miskę natomiast, kiedy piekę wieczorem, zostawiam do rana, do obeschnięcia. Rano wygląda to tak:


i wystarczy popukać w miskę...


opróżnić zawartość...


 i tadam!

Pozostaje tylko umyć bez wysiłku. Nie trzeba się poświęcać i mazać w namoczonej mazi żeby mieć pyszne i piękne wypieki. Nie te na twarzy ;-) W końcu to ma być przyjemność, a nie pokuta.

A teraz idźcie i pieczcie! Powiedziałam, co wiedziałam :-P


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz